Fotografowanie na safari to wspaniała przygoda, ale warto się do niej przygotować. Tutaj podpowiemy, jaki sprzęt fotograficzny (i nie tylko fotograficzny) zabrać, jak go skonfigurować, czego się spodziewać, a także na co szczególnie uważać. Dobre przygotowanie to gwarancja, że wrócimy z pięknymi fotografiami, zadowoleni i zdrowi. Ilustracją są fotografie z fotowypraw do Namibii i Botswany.
Nie wysiądziesz z samochodu
Warto wiedzieć, że fotografowanie na safari odbywa się z samochodu – w znakomitej większości przypadków. Może się trafić, że zostaniemy zawiezieni do czatowni albo będziemy mieli okazję zrobić zdjęcia zwierząt podchodzących blisko campu, ale generalnie nie będziemy opuszczać pojazdu. Wiąże się z tym kilka kwestii. Po pierwsze, nie mamy możliwości zmiany pozycji – nie przejdziemy kilku kroków, żeby mieć lepszy widok. Siedzimy, gdzie siedzimy i zmiana może nastąpić tylko, jeśli kierowca przestawi pojazd. Współpraca z kierowcą jest istotna także z innych powodów, ale jeśli krzaki nam przesłaniają widok, to musimy poprosić o przejazd nieco do przodu lub do tyłu.

My po Namibii jeździmy taką Toyotą, jak widać powyżej. Każdy uczestnik wyprawy siedzi przy oknie, a można także stanąć na siedzeniu i fotografować przez dach.
Po drugie, nie zejdziemy niżej z obiektywem niż wysokość okna. W niektórych pojazdach można stanąć i fotografować przez dach, podnosząc pozycję, ale obniżyć się nie da. Są różne typy samochodów. Na tzw. selfdrive (czyli wypożyczenie samochodu i samodzielne kierowanie nim) turyści często biorą niskie osobówki (przeważnie bez możliwości otwarcia dachu, czyli tylko można wystawić obiektyw przez okno). Na safari widuje się też campery oraz nieco wyższe terenowe Toyoty, a także typowe samochody na safari – otwarte i dość wysokie, gdzie wchodzi się po drabince. Generalnie niska pozycja jest lepsza do fotografowania zwierząt (więc tutaj osobówki byłyby optymalne), ale jeśli przy drodze rosną krzaki, co np. w parku narodowym Etosza jest dość częste, to przez okno osobówki niewiele zobaczymy.
Dobry kierowca to skarb
Umiejętności i wiedza kierowcy decydują zarówno o bezpieczeństwie, jak i zwiększają szanse na udane zdjęcia. Nie chodzi tylko o to, żebyśmy się z czymś nie zderzyli, ale kierowca powinien też na tyle rozumieć zachowanie i zwyczaje zwierząt, aby wycofać się, zanim sytuacja stanie się niebezpieczna. Szczególnie spotkania ze słoniami, ale też nosorożcami, mogą być groźne. Zdarzają się przypadki, gdy samochody są atakowane przez zwierzęta, które czują się zagrożone bliskością pojazdów.
Doświadczony kierowca ułatwi też nam fotografowanie na safari, szybko znajdując zwierzęta. Albo zna teren na tyle, że wie gdzie można się ich spodziewać (np. przy oczkach wodnych), albo będzie się komunikował z innymi kierowcami, zwłaszcza tymi pracującymi na co dzień w parku narodowym, zdobywając informację co i gdzie ostatnio widzieli. Praktyka oraz doświadczenie sprawiają, że często to miejscowy kierowca pierwszy dostrzega ukrytego lwa czy nosorożca.
Dobrze znający teren kierowca zmaksymalizuje też nasz czas, jaki spędzimy w parku narodowym. Z Etoszy trzeba wyjechać do zachodu słońca – później brama jest zamykana. Jestem pod wrażeniem kompetencji kierowców, którzy wożą nas co roku po Namibii, a którzy potrafią dotrzeć do bramy wyjazdowej Etoszy na 10-15 minut przed jej zamknięciem. A w samym parku prawie nie ma oznaczeń, drogi się krzyżują, rozgałęziają – trzeba świetnej orientacji, żeby tak precyzyjnie wyliczyć czas wyjazdu. A wcale nie jest trudno się tam zgubić – kilka lat temu pewien turysta dopiero po trzech dniach (i nocach!) został znaleziony i odeskortowany poza park.
Nie znaczy to, że nie można samemu prowadzić samochodu podczas safari. Szanse na spotkanie rzadziej występujących zwierząt będą jednak mniejsze, a ryzyko różnego rodzaju komplikacji i problemów – większe. Skorzystanie z doświadczonego miejscowego kierowcy to nie tylko mniej stresu, ale też większe szanse na udane fotografowanie na safari.
Jak się ubrać na safari
Oczywiście każdy przed wyjazdem sprawdza w jakimś serwisie internetowym średnie temperatury panujące w kraju docelowym. Warto jednak patrzeć nie tylko na temperatury w dzień, ale też w nocy – safari często rozpoczyna się wraz ze wschodem słońca. Co więcej, lepiej jest jechać z otwartymi oknami, bo w razie pojawienia się ciekawej sytuacji, szybciej będziemy gotowi do robienia zdjęć. Oczywiście otwarte okno w samochodzie to też wiatr i chłód, szczególnie dokuczliwy o poranku.

Jeśli planujemy wykupić safari w formie wycieczki na miejscu, zapewne zostaniemy zapakowani do wysokiego, otwartego samochodu – takiego, jaki widać za słoniami. Tutaj turyści nie mają okien, nie ma więc sporów “otwierać czy zamykać”. Jest za to przewiew, na który warto się przygotować. Afryka uchodzi za kontynent gorący, ale o poranku w niektórych miesiącach temperatura może spaść nawet do zaledwie 5 stopni Celsjusza. Dodajmy do tego pęd powietrza i już widać, że polar, kurtka przeciwwiatrowa oraz czapka bardzo się przydadzą. Czasem organizator udostępnia pasażerom koce, ale i tak ciepłe oraz nieprzewiewne ubranie się przyda.
Jaki sprzęt fotograficzny na safari
Może się wydawać, że sprawa jest oczywista – długie, jak najdłuższe obiektywy oraz szybkie, jak najszybsze aparaty. Sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna. 🙂 Istotne jest też – czego nie zabierać. Z pewnością w domu można zostawić statyw, monopod, a także filtry szare również nie będą miały zastosowania.
Zoom 100-400 mm wystarczy dla (prawie) każdego
Długie obiektywy – owszem, ale wcale niekoniecznie im dłuższe, tym lepsze. Przy fotografowaniu dużych zwierząt zoomy 100-400 mm czy 100-500 mm są optymalne. Jeśli 400 czy 500 mm to za mało do sfotografowania schowanego w krzakach lwa, to znaczy, że… zwierzę jest za daleko. Dłuższy obiektyw nie da lepszego zdjęcia. Owszem, lew będzie większy w kadrze, ale zapewne nie będzie wyraźniejszy – ze względu na dystans, zapylenie, drganie rozgrzanego powietrza. Fotografowanie ptaków to inna historia. Tutaj faktycznie nie ma zbyt długiego obiektywu, bo ptaszek może być nawet względnie blisko, ale jak jest mały, to i na ogniskowej 800 mm będzie zajmował niewielką część kadru.
Zoomy są lepsze niż obiektywy stałoogniskowe
Powyższe twierdzenie jest oczywiście niezgodne z modnym wśród miłośników sprzętu fotograficznego przekonaniem o wyższości stałek nad zoomami. Rzecz jednak nie optycznej doskonałości, gdzie faktycznie obiektywy stałoogniskowe mogą mieć przewagę, ale praktyczne aspekty fotografowania na safari. Jeśli nie mamy naprawdę dużej wprawy w używaniu długich teleobiektywów, to będzie nam trudno szybko trafić w cel ogniskową np. 400 mm, nie wspominając już o korzystaniu z 600 mm czy 800 mm. Po prostu – zanim złapiemy w kadr uciekającą antylopę, zapewne będzie po akcji. Zoomy są o tyle wygodniejsze, że kadrowanie możemy zacząć od szerokiego kąta, a następnie cały czas śledząc akcję, stopniowo przekręcać pierścień w stronę tele. Jeśli cel nam gdzieś zginie, przekręcamy w stronę szerszego kąta widzenia i łapiemy uciekiniera.
Czasem przyda się szerszy obiektyw

Owszem, zapewne zdecydowaną większość zdjęć zrobimy teleobiektywem, ale mogą się trafić sytuacje, gdy zwierzęta będą tak blisko, że nawet 100 mm to będzie zdecydowanie za dużo. Proszę popatrzeć na zdjęcie otwierające artykuł – lwica była tak blisko, że osoby w samochodzie złapały smartfony. Oczywiście lepsze zdjęcie komórką niż brak zdjęcia, ale to nie ta sama jakość i kontrola, co przy korzystaniu z lustrzanki lub bezlusterkowca. I choć sens użycia obiektywu typu 24-70 mm może się trafić sporadycznie, to jest całkiem prawdopodobne, że to będą jedne z naszych najlepszych zdjęć z wyjazdu.
Potrzebujesz dwóch aparatów fotograficznych
Nieszczęścia chodzą po ludziach, a zepsucie się aparatu podczas wymarzonego wyjazdu do Afryki może być prawdziwą tragedią. Backup zawsze mile widziany, także gdy wyruszamy na fotografowanie na safari. Następny dobry powód, aby mieć drugi aparat, to właśnie krótszy obiektyw. Zamiast w panice zmieniać obiektyw, gdy zwierzę niespodziewanie znajdzie się bliżej, lepiej jest mieć pod ręką drugi aparat z szerszym zoomem.
Jaki aparat należałoby polecić na fotografowanie na safari? Przede wszystkim taki, który pozwala na pełną kontrolę nad ekspozycją (czyli dysponujący priorytetem przysłony oraz trybem M ekspozycji) i pracą autofokusa. W pełni automatyczne aparaty, które same o wszystkim decydują, będą raczej źródłem frustracji niż udanych zdjęć. Oczywiście aparat fotograficzny dysponujący większa liczbą klatek na sekundę, szybszym autofokusem, dużym buforem itp. przyda się, ale… najwięcej zależy od szczęścia i opanowania obsługi aparatu, którym się dysponuje. No i od jego poprawnej konfiguracji, o czym poniżej.
Przydatne akcesoria
Z mniej oczywistych rzeczy, jakie warto zabrać na fotografowanie na safari na pierwszym miejscu będzie ściereczka do przecierania obiektywów i niewielki ręcznik do wycierania aparatu z kurzu. Kurzyć się będzie z pewnością i nie ma skutecznej metody uchronienia aparatu – pokrowce przeciwdeszczowe pomogą niewiele, za to znacznie zmniejszą wygodę fotografowania. Skuteczne byłyby dopiero obudowy podwodne, ale to byłby jednocześnie koszmar w użytkowaniu. Zostaje tylko przecieranie soczewek i odkurzanie aparatu.
Akumulatory i karty pamięci – oczywiście, że trzeba mieć ich dużo, ale jak dużo? Podczas trzydniowego safari w parku narodowym Etosza w Namibii niektórzy uczestnicy potrafią zapełnić ponad 200 GB na kartach pamięci, choć to jest bardzo indywidualne (ja z całej 19-dniowej fotowyprawy do Namibii nie przywiozłem nigdy więcej niż 75 GB). Z akumulatorami podobnie – lepiej zabrać dużo, niż żeby miało zabraknąć. Sugeruję taką ilość baterii do aparatu, która normalnie starczyłaby na trzydniową wycieczkę fotograficzną – fotografowanie na safari jest bardziej intensywne, przeważnie w użyciu jest tryb seryjny. Oczywiście codziennie zapewne będzie możliwość doładowania akumulatorów, ale gdyby akurat trafiła się awaria elektryczna…
Filtr polaryzacyjny może być przydatny dla zwiększenia intensywności kolorów, warto jednak pamiętać, że wydłuża on ekspozycję – a o poranku i przed zmrokiem będziemy zapewne walczyli o skrócenie czasów naświetlania. W środku dnia jednak światła będzie na tyle dużo, że użycie filtra polaryzacyjnego nie będzie wiązało się z ograniczeniami. Co więcej, przy technikach panoramowania, spowodowane przez polar wydłużenie naświetlania może być korzystne i pożądane.
Jak skonfigurować aparat do fotografowania zwierząt
Nie ma tutaj sensu przypominać podstawy fotografii, trójkąt ekspozycji, zasadę działania priorytetu przysłony, korekty ekspozycji, trybu manualnego ekspozycji itp. Zakładam, że umiesz korzystać z najważniejszych funkcji swojego aparatu fotograficznego, oceniać poprawność ekspozycji na podstawie histogramu i rozumiesz logikę działania światłomierza. Jeśli masz poczucie, że w tych zagadnieniach masz jakieś braki, odsyłam do podanych w tym akapicie poradników oraz do ebooka “ABC fotografii”. Tutaj omówię omówię te aspekty, w których fotografowanie na safari różni się od innych sesji fotograficznych.
Jakie ustawienia autofokusa wybrać

Przy fotografowaniu zwierząt zdecydowanie zalecam punktowy pomiar ostrości (nie mylić z punktowym pomiarem światła!). Dlaczego punktowy AF, a nie grupa czy strefa? Bo bardzo często będziemy fotografowali przez trawy i krzaki zwierzęta siedzące wśród traw i krzaków. I jeśli chcemy mieć ostrość na zwierzęciu, a nie na przypadkowej gałązce przed nim, to trzeba starannie celować wybranym punktem autofokusa.
Autofokus strefowy przyda się, gdy będziemy chcieli sfotografować lecącego ptaka na tle nieba. Wówczas nie ma zagrożenia, że coś nieistotnego na pierwszym planie “przechwyci” pomiar ostrości. Natomiast wiele punktów pomiarowych składających się na strefę AF przyda się, żeby automatyka w ogóle ustawiła ostrość na lecący cel, w który niekoniecznie będzie nam łatwo trafić jednym czujnikiem AF.
Oczywiście cały czas należy mieć włączony ciągły autofokus (w Canonach oznaczony jako AI Servo, a w aparatach Nikona i Sony jako AF-C). Uwaga! Nie należy korzystać z automatycznego wyboru trybu (Canon: AI Focus, Nikon i Sony: AF-A), bo nigdy nie wiemy, czy w danej sytuacji automatyka pomiaru ostrości przejdzie na pomiar dynamiczny, czy “zaśpi” i potraktuje scenę jak statyczną.
Tryb seryjny, ale… lekki palec na spuście

Tryb seryjny oczywiście jest przydatny, bo zdarzają się “akcje” – a to zebry się gryzą, a to antylopy przepychają, już nie mówiąc o szansach na ujrzenie polującego lwa. W takich sytuacjach im więcej klatek na sekundę, tym lepiej, bo każdy ułamek sekundy to nieco inny moment i mnóstwo detali, które inaczej się ułożą na kolejnych ujęciach. Nie da się jednak ukryć, że fotografowanie na safari to głównie rejestrowanie zwierząt po prostu stojących. Przy większości kadrów tryb seryjny nie ma sensu, bo kolejne ujęcia nie będą różne. Wskazane jest więc włączenie tryby seryjnego i w większości przypadków robienie… zdjęć pojedynczych. Wymaga to delikatnego, krótkiego wciskania spustu migawki – inaczej skończymy z setkami praktycznie identycznych kadrów.
Ekspozycja – krótki czas naświetlania dla ostrożnych

Przy fotografowaniu zwierząt w ruchu możliwe są dwa podejścia. Zachowawcza strategia to krótki czas naświetlania, zamrażająca ruch i pokazująca naszego modela wyraźnie i ostro. Tutaj czas musi być naprawdę krótki. Jak krótki? Dla zwierzęcia biegnącego w naszą stronę – co najmniej 1/250 sekundy, a dla ruchu równoległego – co najmniej 1/500 sekundy. To są wartości brzegowe – najlepiej stosować czasy jeszcze krótsze, zwłaszcza przy szybciej poruszających się zwierzętach. Oczywiście, jeśli zależy nam na zamrożeniu ruchu. A nie jest to jedyna możliwość podczas fotografowania na safari, choć zdecydowanie bezpieczniejsza, bo dająca pewność, że przywieziemy sporo zdjęć co najmniej poprawnych.
Ekspozycja – długi czas naświetlania dla odważnych

Drugą możliwością fotografowania ruchu to pójście w stronę długich czasów, panoramowania i technik intencjonalnego poruszenia. Polega ona na fotografowaniu z dość długim czasem, opcjonalnie prowadząc aparat za ruchem zwierzęcia. Efekty bywają bardzo ciekawe, ale procent udanych zdjęć jest niski. Mamy tu sytuację wysokiej nagrody (uzyskania unikatowego, oryginalnego zdjęcia), ale i wysokiego ryzyka (jak na 100 zdjęć jedno będzie udane, to mieliśmy dużo szczęścia). Czy mając dynamiczną sytuację, ciekawą akcję z udziałem zwierząt, zdecydujesz się na ryzykowne długie czasy naświetlania, czy wybierzesz bezpieczne, ale dość sztampowe zamrożenie ruchu? Pytanie na miarę Hamleta! 🙂

Jak jednak długiego czasu naświetlania tutaj potrzeba? Nieco wyżej mamy walczące w wodzie zebry – czas naświetlania tutaj wynosił 1/40 sekundy i to wystarczyło, aby mieć ładnie rozciągnięte rozbryzgi wody. Pędzący springbok (skocznik antylopi) nieco niżej został zarejestrowany z czasem ekspozycji 1/30 sekundy, a impresyjne gnu powyżej to 1/10 sekundy. Nie są to więc naprawdę długie czasy naświetlania, jakie stosuje się w fotografii krajobrazowej. Do takich fotografii nie potrzeba statywu ani filtrów szarych (przymknięcie przysłony do f/16 lub f/22 wystarczy), a jedynie pewnej wprawy, szczęścia i… żyłki hazardzisty. Owszem, w pewnych sytuacjach fotografowanie na safari to hazard…
Czułość ISO – tak wysoko, jak trzeba

O ile przy “długich” czasach naświetlania powinniśmy obniżyć ISO do minimum, o tyle przy zamrażaniu ruchu będziemy je podnosić. Jak bardzo podnosić? Tyle, ile trzeba, żeby uzyskać dobre zdjęcie. Powyższe zdjęcie małp w Botswanie było wprawdzie zrobione w dzień, ale zwierzęta siedziały w cieniu. Długa ogniskowa w połączeniu z ruchliwością małp skłoniły mnie do podniesienia czułości ISO do wartości 1600. To nie jest zresztą wartość graniczna. Fotografowanie na safari, szczególnie w okolicy świtu lub zmierzchu, często wiąże się zastosowaniem ISO 3200 lub 6400. Szumy łatwiej zredukować niż rozmazanie krawędzi i utratę ostrości.
Fotografowanie zwierząt oswojonych

Osobną sprawą są spotkania z oswojonymi zwierzętami – np. gepardami w Namibii (polecam artykuł na temat fotografowania gepardów, także oswojonych). Tutaj przydatne będą znacznie krótsze ogniskowe, być może użyteczne będą nawet ultraszerokie zoomy typu 16-35 mm. Robienie zdjęć będzie tu oczywiście znacznie łatwiejsze niż fotografowanie na safari z samochodu, bo możemy zmieniać pozycję, podchodzić bliżej i zejść niżej, a także ustawiać się tak, aby mieć korzystne oświetlenie. Jest też więcej czasu, często można po prostu wyczekać, aż zwierzę zrobi coś, na co czekamy – np. zrelaksuje się leżąc lub ziewnie, prezentując uzębienie.

Zawsze jednak trzeba przed sesją ustalić z opiekunem zwierzęcia zasady – jak blisko możemy podejść, jak się zachowywać, czego nie robić. Bezwzględnie stosujmy się do tych zaleceń, a jeśli czujemy się niepewnie – zwiększmy odległość od zwierzęcia bardziej niż jest zalecana.
Fotografowanie na safari a kompozycja fotograficzna

Może się wydawać, że najważniejszy jest sam fakt zobaczenia zwierzęcia i zrobienia mu zdjęcia, a kwestie kompozycji są mniej istotne. Z pewnością takie będą pierwsze godziny fotografowania zwierząt podczas safari – od żyrafy do antylopy, od zebry do słonia, każdy moment będzie wyjątkowy. Ale czy zdjęcia także będą wyjątkowe, zwłaszcza oglądane po pewnym czasie? Zdjęć dzikich zwierząt jest mnóstwo, z pewnością sami przywieziemy z wyprawy do Afryki tysiące fotek. Jak sprawić, żeby wyróżniały się? Zwrócić uwagę na kompozycję – dzięki temu nasze fotografie będą eleganckie, odróżniając się od przypadkowych pstryków.
Do kompozycji trzeba jednak podejść inaczej niż podczas plenerów krajobrazowych czy architektonicznych. Wiadomo, że fotografowanie na safari nie zostawia dużo czasu na wybór kadru, nie można liczyć na wyczekanie lepszego światła, już nie wspominając o zmianie pozycji. Siedzimy w samochodzie i nasze główne narzędzia, którymi możemy operować, to ogniskowa, głębia ostrości, czas naświetlania i moment wciśnięcia spustu migawki. Co możemy z tym zrobić? Przede wszystkim – wypatrywać sytuacji, gdy zwierzęta “ułożą” nam się w pewien wzór, który wykorzystamy do stworzenia kompozycji. Powinniśmy mieć cały czas z tyłu głowy listę schematów kompozycyjnych – po to, by ich nie przegapić, gdy pojawią nam się przed obiektywem. A pojawić się mogą na moment, który zdążymy wykorzystać lub nie. Fotografowanie na safari wymaga refleksu – także przy budowaniu kompozycji.
Zostaw przestrzeń wokół zwierzęcia
Zapomnij o trójpodziale i tzw. mocnych punktach. Tu nie ma czasu na takie kombinacje, przeważnie też nie ma sensu. Należy jednak zadbać, aby wokół zwierzęcia było dość miejsca. Chodzi o to, żeby słoń czy antylopa nie wyglądały, jak przyklejone do brzegu kadru. Szczególnie trzeba unikać przycinania kadrem nogi czy ogona. Przyciąć kadr można w obróbce na komputerze, ale nieco bardziej pracochłonne jest dorabianie tego, co obcięliśmy kadrując. Szczególnie przed pyskiem trzeba zostawić więcej miejsca, żeby nie wyglądało, jakby zwierzę patrzyło na coś, co jest poza kadrem.
Dysponując obiektywami o długich ogniskowych, nawet gdy są to zoomy, ma się też tendencję do używania najdłuższej dostępnej ogniskowej i ciasnego kadrowania. To niekoniecznie dobra strategia, bo w ferworze łapania momentu łatwo przyciąć za dużo. Natomiast jeśli zostawimy odpowiednio dużo wolnego miejsca, później będziemy mogli sobie zwierzaka w kadrze “przesuwać”, przycinając dowolny brzeg.
Szukaj symetrii

Symetria to prosty i szybki sposób na uporządkowanie kadru. Fotografowanie na safari nie daje wielu okazji do kompozycji symetrycznej, dlatego warto szukać takiej możliwości w odbiciach w wodzie – np. gdy zwierzęta piją przy oczkach wodnych albo też – jak powyżej – podczas fotografowania z łódki. Kompozycja symetryczna daje spokojny, stabilny kadr, co w przypadku “poważnych” zwierząt, jak np. słonie, sprawdzi się nieźle.
Zwracaj uwagę na rytm i powtarzające się elementy

Powtarzające się elementy sugerują porządek – i porządkują kadr. Nieparzysta liczba zwierząt jest lepsza niż parzysta, bo dodatkowo tworzy oś symetrii. Oczywiście nie zawsze trzy zwierzęta będą tworzyły trójcę – potrzebne jest podobieństwo postawy, gestu, spojrzenia. Te trzy oryksy wpatrujące się w obiektyw tworzą napięcie, którego nie byłoby, gdyby każdy patrzył w inną stronę.

Na tej fotografii w obiektyw patrzy się tylko jedna antylopa, ale pozostałe tworzą za nią trójkąt, którego wierzchołkiem jest najbliższe zwierzę. Jest ono też, nieprzypadkowo, najwyraźniejsze, bo pozostałe są poza głębią ostrości, tworząc wirtualne skośne linie, zbiegające się na pierwszoplanowym skoczniku afrykańskim.
Kontrapunkt – stwórz relację między zwierzętami (nawet jeśli jej nie było)

Trzy antylopy, pięć lub siedem to oczywiście bardzo dobra liczba, bo daje szansę na zbudowanie kompozycji opartej na rytmie. Jednak także dwoje zwierząt daje się dobrze skomponować. Widząc parę zwierząt (przy ludziach to też oczywiście działa) mamy tendencję do doszukiwania się między nimi relacji. Jako fotografowie powinniśmy pomóc widzowi, w znalezieniu tej relacji – nawet jeśli faktycznie jej nie było. Oczywiście spojrzenie łączące zwierzęta taką sugerowaną relację ułatwia, ale i bez tego można sobie poradzić. Wystarczy, żeby dwoje zwierząt było jedynymi znaczącymi elementami w kadrze. Dobrze jest też wykorzystać nieco harmonii, np. układając je symetrycznie po dwóch przeciwległych narożnikach (wspomniałem wcześniej, że szersze kadrowanie się przydaje, bo później ma się swobodę przycinania).
Powyżej mamy żyrafę, która nieświadomie za chwilę wejdzie w pole widzenia lwa i wówczas dopiero będzie się działo… Prawda? Nieprawda. Lew, zwłaszcza doświadczony, nie poluje na żyrafę, więc tutaj nic się nie wydarzy. Ale fotografia sugeruje takie napięcie między drapieżnikiem i jego potencjalną ofiarą.
Fotografowanie na safari – podsumowanie

Nie potrzeba wcale ekstremalnych teleobiektywów ani najdroższych aparatów, aby fotografowanie na safari dało wiele ciekawych zdjęć. Dobrze jednak się przygotować – przede wszystkim pod kątem kontroli sprzętu fotograficznego, ale też możliwości fotograficznych, jakie się mogą pojawić. Wprawdzie z samochodu się nie ruszymy, ale nadal to my decydujemy o fotograficznej kreacji, wybierając moment, kompozycję, czas naświetlania, punkt ostrzenia i głębię ostrości. Udanych fotograficznych łowów!













napisz komentarz