To brzmi magicznie-fotograficznie: ZŁOTA GODZINA. Niebieska godzina brzmi tylko trochę mniej magicznie, a za to bardziej tajemniczo. Każdemu się już pewnie obiło o uszy, że są to pory najlepsze do fotografowania – ale dlaczego właściwie najlepsze? I jak długo trwa złota godzina? A niebieska godzina – ile? Czy naprawdę godzinę?
Co to jest złota godzina, co to jest niebieska godzina?
Złoty jest na kole barw przeciwieństwem niebieskiego, ale godziny – a właściwie pory – określone tymi barwami sąsiadują ze sobą na zegarze. Złota godzina jest wtedy, gdy niskie słońce oświetla świat, podkreślając niemal poziomymi promieniami strukturę krajobrazu. Barwa światła jest wtedy bardzo ciepła – złota właśnie – dlatego, że promienie słońca będącego tuż nad horyzontem przebywają dłuższą drogę przez atmosferę niż w południe.
Z kolei niebieska godzina jest wtedy, gdy słońce znajduje się tuż pod horyzontem. Nie oświetla wtedy świata bezpośrednio, a tylko mocno rozproszonym światłem, odbitym od nieba. Dlatego światło to jest zimne, czyli niebieskie (no, chyba że to niebieska godzina w Namibii). Jak łatwo się domyślić, złote i niebieskie godziny mamy codziennie po dwie: tuż przed świtem jest niebieska, tuż po nim – złota. Wieczorem tuż przed zachodem jest złota godzina, a tuż po nim – niebieska.
Magiczne sześć stopni
To się tak łatwo mówi: „tuż przed świtem”, „tuż przed zachodem” – ale tak konkretnie ile to jest „tuż”? A to zależy: od pory roku i szerokości geograficznej. Zależy to więc od odległości od równika, ale też miesiąca, a nawet dnia miesiąca (różnica długości dnia między początkiem a końcem miesiąca może wynieść nawet ponad godzinę!). Dlatego przygotowując nasze warsztaty i wyprawy fotograficzne zaczynamy od ustalenia jak długo trwa złota godzina i o której trzeba będzie się stawić na wschody i zachody słońca.
Przyjmuje się, że prawdziwie złota godzina jest wtedy, gdy słońce jest nie wyżej niż 6 stopni nad horyzontem. Niebieska godzina jest wtedy, gdy słońce jest poniżej horyzontu, ale nie głębiej niż 6 stopni. Gdy znajdzie się niżej niż te sześć stopni pod horyzontem, przestaje rzucać blask na niebo, które z kolei przestaje doświetlać ziemię i mamy po prostu noc. Gdy słońce wyjdzie wyżej niż sześć stopni nad horyzont, jego światło przestaje być takie złote i mamy normalne oświetlenie dzienne. Koniec magii, można pakować sprzęt i iść na śniadanie.
Oczywiście, magiczne godziny nie zaczynają się i nie kończą jak za wciśnięciem pstryczka-elektryczka: zmiany odbywają się płynnie i stopniowo. Słońce z pozycji siedmiu stopni nad horyzontem wciąż będzie ładnie rzeźbić większość krajobrazów, ale efekt świetlny jest tym większy, im niżej się ono znajduje.
Jak długo trwa złota godzina i niebieska godzina?
Każdy, kto kiedyś obserwował ruch słońca po nieboskłonie, zauważył pewnie, że w różnych porach roku porusza się ono po różnych trajektoriach. Zmienność ta jest tym większa, im bliżej biegunów znajdzie się obserwator. Na równiku słońce biega niemal tak samo przez cały rok, wspinając się stromo na czubek nieba, a dzień trwa po prostu 12 godzin. Natomiast im bliżej biegunów, tym bardziej „płasko” jest położona trajektoria słońca i tym większa różnica między latem a zimą.
Właśnie od przebiegu trajektorii słońca po niebie zależy czas trwania obu magicznych „godzin”. Owszem, są takie czasy i miejsca, gdy złota godzina trwa godzinę, a niebieska godzina – drugą godzinę. Jest tak na przykład na Islandii pod koniec marca. Ale to dość wyjątkowa sytuacja.
Na tejże samej Islandii w połowie lipca złota godzina zajmuje godzinę i czterdzieści pięć minut, a niebieska… trwa całą noc, czyli prawie całe cztery godziny. Jest kiedy fotograficznie poszaleć! Z kolei na początku grudnia mamy sytuację odwrotną: czteroipółgodzinny dzień stanowi w całości złotą godzinę, a po nim następuje jakieś półtorej godziny niebieskiej. Też nieźle, choć z uwagi na pogodę mniej praktycznie niż w lipcu.
Dla porównania: na przykład w Etiopii złota godzina trwa około dwudziestu minut, a różnica między marcem (przesilenie wiosenne) a czerwcem (przesilenie letnie) to raptem kilka minut. Można wręcz nie zauważyć, że jakakolwiek różnica istnieje.
A jak długo trwa złota godzina w Polsce?
Europa Środkowa nie jest ani bardzo na północy, ani na południu, więc też i czasy trwania złotych i niebieskich godzin są pośrednie. Wiosną i jesienią jest to po około 45 minut, czyli półtorej godziny fotografowania rano i tyleż wieczorem, a latem i zimą około 55 minut – czyli tylko trochę więcej. Pamiętajmy jednak, że im dalej na południe pojedziemy, tym bardziej te czasy się skracają. We Włoszech na przykład każda z tych „godzin” jest już krótsza o 10 minut. Bardzo dobrym narzędziem do sprawdzania pór wschodów, zachodów i złotych (oraz niebieskich) godzin jest Efemeryda Fotografa, do znalezienia za darmo na komputer pod tym adresem: http://app.photoephemeris.com/ oraz, w wersji na komórki, w odpowiednich sklepach z apkami – i tam już jest płatna. Jeśli więc sprawdzicie sobie odpowiednie godziny w domu, możecie to zrobić bezpłatnie, ale dostęp do tej wiedzy w terenie jest za opłatą.
Jak wygląda w praktyce złota godzina
Oczywiście, astronomia astronomią a złote światło złotym światłem, ale liczy się też ukształtowanie terenu i, ogólnie, otoczenie. Jeśli od strony wschodzącego słońca mamy pagórek, to niestety: zanim słoneczko zza pagórka wyjdzie, jest mniej więcej wszystko jedno jaką barwę ma jego światło. I tak niczego bezpośrednio nie oświetla. Jeśli zacznie oświetlać godzinę po wschodzie, będąc już dość wysoko, to niestety – złota godzina się w tym miejscu nie odbyła. Niezależnie od tego, że są to pierwsze promienie słońca padające na ten akurat krajobraz, to i tak jest to już zwykłe światło dzienne. Poranną sesję o złotej godzinie można sobie trochę wydłużyć jeśli jest taka potrzeba (np. ze względów pogodowych), a wieczorną zacząć wcześniej, ale istnieją granice, poza którymi ten proceder nie ma sensu.
Podwojenie trwania oficjalnej złotej godziny to maksimum sensownej długości sesji „złotogodzinnej”. Dłużej nie ma sensu trwać na stanowisku – po tym czasie światło już naprawdę jest dzienne, a zdjęcia przestają być efektowne. Jeśli więc wybraliśmy się o wschodzie w plener, licząc na światło rzeźbiące krajobraz, a w miejscu wschodu złośliwie pojawiła się chmura – możemy poczekać. Ale jeśli złota godzina w tym czasie i miejscu trwa pół godziny, to najdalej po godzinie należy sobie darować ciąg dalszy, nawet jeśli się wydaje, że słońce już-już się pokaże i oświetli co trzeba. Może i oświetli, ale to już nie będzie wspaniały blask poranka.
Podobnie na wieczornej sesji krajobrazowej nie warto się pojawiać wcześniej niż podwójny czas złotej godziny; w Polsce będzie to jakieś półtorej godziny, w Europie południowej godzina. Zdążymy jeszcze rozejrzeć się po okolicy i wybrać najlepsze miejsce na rozstawienie statywu.
Niebieska godzina w praktyce, czyli problem z cywilizacją
Teoretycznie niebieska godzina trwa tyle co złota, ale ile z tego można rzeczywiście owocnie wykorzystać w fotografii, to już inna sprawa. Sprawa, powiedzmy to jasno, zależna od tematu fotografii. Jeśli mamy w kadrze same naturalne krajobrazy – można się nie przejmować spoglądaniem na efemerydę, tylko fotografować aż nam się znudzi. Czasy będą się stopniowo wydłużać, a fotografia wieczorna przejdzie płynnie w nocną. Jeśli zabierzemy ze sobą lampę lub latarkę, możemy sobie przy okazji co nieco podoświetlać.
Natomiast jeśli fotografujemy miasto, z jego rozświetlonymi oknami pod głębokim błękitem nieba, to z całej „niebieskiej godziny” mamy na to co najwyżej jedną trzecią czasu. Co w Polsce oznacza jakiś mniej więcej kwadrans. Dlaczego tak skromnie? Tuż po zachodzie światło naturalne jest jeszcze zbyt mocne w stosunku do sztucznego – blask lamp nie będzie efektowny. Trzeba trochę poczekać, aż niebo się przyciemni na tyle, żeby lampy rzeczywiście dawały jakieś światło. Gdy to już nastąpi, mamy naprawdę mało czasu – niedługo resztki światła naturalnego będą zbyt słabe by konkurować ze sztucznym i zamiast efektownego widoku miasta dostaniemy białe plamy na czarnym tle.
Po czym poznać, kiedy skończyć?
Jeśli mamy wieczorem wątpliwości, czy to już jest ten dobry moment na niebieską godzinę, po prostu róbmy zdjęcia. Najwyżej okażą się zbyt blade – później zrobimy następne. Warto natomiast wiedzieć, kiedy zakończyć sesję. Gdy dla naszych oczu widok jest najbardziej spektakularny, wtedy dla aparatu prawdopodobnie będzie już zbyt kontrastowy. Jeśli wypalają się same latarnie – to jeszcze w porządku. Ale gdy mur wokół lampy też jest wypalony, a ciemne kąty są czarne – to już naprawdę nie będzie wyglądać dobrze.
W razie wątpliwości można odnieść się do „reguły 30 sekund”, która brzmi: Jeśli przy f/8, ISO 100 i nakręconym filtrze polaryzacyjnym czas naświetlania zaczyna przekraczać 30 sekund, to już na pewno można kończyć miejską sesję.
Nie wierzysz, scena wciąż pięknie wygląda? Sprawdź, zrób zdjęcie. Potem sobie na dużym ekranie zobaczysz, że to o kilka minut wcześniejsze było lepsze.
Balans bieli w niebieskiej godzinie
Złota godzina, niebieska godzina… jasne, chodzi o kolory. Ale przecież kolory na zdjęciach zależą w dużej mierze od balansu bieli, prawda? Owszem, i dlatego należy go ustawić ręcznie, nie zdając się na automatykę. Automatyczny balans bieli będzie się starał odfiltrować zafarb i dać neutralne kolorystycznie zdjęcia, a przecież chodzi nam o coś wręcz przeciwnego. Jeśli chcemy mieć prawdziwie złoty poranek lub wieczór w złotej godzinie, ustawmy balans bieli na chmurkę. A gdy słońce już zajdzie, to wtedy ustawiamy słoneczko w aparacie: to da nam niebieskie niebo i żółte lampy na fotografiach. Ale uwaga: jeśli fotografujemy krajobraz bez sztucznych świateł przed świtem i nie chcemy, aby był niebieski, trzeba włączyć bardzo ocieplający balans bieli. To oznacza cień, a jeśli dysponujemy stopniami kelwina, ustawmy ich dużo: tak z 10 000 będzie w sam raz.
Wiesz już, jak długo trwa złota godzina i niebieska godzina? Czego się wtedy spodziewać? No to pora w plener! Kolacja będzie musiała poczekać.
Przeczytaj jeszcze w sąsiednim poradniku o fotografowaniu wschodu słońca w Dolomitach.
napisz komentarz